Niektóre historie zaczynają się od trudności. Tej dwójce nie brakowało przygód. Nie licząc znanego nam wszystkim wirusa, który pożarł ich wesele, dwa dni przed ślubem Zuzia miała w pracy alarm bombowy. Tuż po Mszy Świętej spod kościoła zaczął ulatniać się gaz, a na krótkiej sesji spotkaliśmy się oko w oko z ogromnym łosiem. I wiecie co? Z ręką na sercu muszę przyznać, że dzień ich ślubu był najpiękniejszy na świecie! Zuzia i Piotrek to ludzie, którzy chcą być razem i kropka. Nawet, kiedy świat wokół się wali, oni z uśmiechem i spokojem są – ze sobą i dla siebie. Ta siła i radość udzielała się nam wszystkim, mimo maseczek, odległości i innych przygód. Po tak barwnym początku małżeństwa, mogą śmiało iść dalej, nawet na koniec świata.

      SHARE